fbpx

Jak mówię o śmiechu, na warsztatach jogi śmiechu czuję czasami opór. Opór przed uznaniem za głupka, wesołka, niepoważną osobę. Wiecie, że w polskich przysłowiach śmiech kojarzony jest z fałszem lub głupotą? Tylko powaga jest poważna. Tylko poważni ludzie w ciemnych garniturach rządzą tym światem. Na szczytach władzy co najwyżej uśmiech nr 5 do kamery. Albo i to nie, bo po co. Sztuczne uśmiechy, sztuczne miny, sztuczne tkaniny, sztuczne zęby, sztuczne serca. Wszystko z plastiku. Smutek, przygnębienie, depresja, nieczułość, nieczucie, odcięcie.

Jak mówię o przyjemności jest podobnie. Nieufność, podejrzliwość, posądzanie o manipulację. Praca. Porządek. System. Odpoczynek. Siódmego dnia, nie wcześniej. Przyjemność jest niebezpieczna. Wodzi na pokuszenie. Drenuje portfel i idzie w biodra. No i odkrywa. Pokazuje nasze miękkie podbrzusze. Na krótką chwilę stajemy się widoczni i bezbronni. To niebezpieczne w świecie, gdzie wszyscy są wrogami. Nawet bóg z tym jego grożącym palcem. Deser przed obiadem? Jak możesz! Skończyłeś już, że sobie tak siedzisz bezczynnie? Nie za dobrze ci? Z przyjemnością najlepiej jest więc się ukryć. 
Przyjemność bywa pułapką. Czasem bardzo kosztowną. I zostawia po sobie spaloną ziemię. Na przykład wtedy, gdy pracujesz, by mieć i podziwiać. I być podziwianym. 
Przyjemność nie jest nam potrzebna. Zupełnie. Można bez niej żyć. Podobnie jak bez śmiechu i radości. Niektórzy tak żyją. Niektórzy chcą, by żyli tak wszyscy, a przynajmniej większość. Pracuj, kupuj, jedz, bzykaj. Śpij krótko, bo to nieefektywne. Nie czuj. Po co ci to.

Sama byłam w miejscu odcięcia i nieczucia. I spotykam takich ludzi. Wielu nie chce czuć. I mają świetne narzędzia do tego, by czuć jeszcze mniej niż na co dzień. Używki, zakupy, kompulsywne uprawianie sportu i seksu, telewizja, gry, i co tam jeszcze. Czucie boli. Przyjemność ograniczona do strefy genitalnej i stanu posiadania zamiast karmić powoduje dyskomfort, smutek, zapadanie się, chęć ucieczki w jeszcze większe odcięcie. Rodzi głód. Głodne zombiaki chodzą po ziemi żywiąc się hejtem i czyimś bólem. Łatwiej oszukać, zdradzić, zakombinować niż powiedzieć o swoich potrzebach. Łatwiej zamknąć oczy i nie widzieć, niż zmierzyć się z tym, co jest.

Od czucia poodcinani są wszyscy. Kobiety ze swoim wdrukowanym strachem przed męskim, nadużywane, wykorzystywane, nie umiejące stawiać granic, nie wiedzące czego chcą, bo nigdy nie miały okazji się tego dowiedzieć i nauczyć. Mężczyźni zanurzeni w lęku przed sobą nawzajem, nie umiejący pokazać ani nazwać emocji, jakie w nich buzują. Wszyscy wychowani w domach z wódką zamiast miłości, z religią zamiast obecności, z tresurą zamiast rozmowy.

Przyjemność jest niebezpieczna. Straszna. Mamy prawo się jej bać i traktować z nieufnością. Nas uczyli inaczej! Najpierw obowiązek, potem przyjemność. Nie za duża, by się nie zmanierować, nie przyzwyczaić.

W przyjemności można się też zatracić. Chcieć więcej i więcej. Bez opamiętania. gdy zaczynasz czuć masz w sobie wielki zachwyt i zachłanność na to doznanie. Zaczynasz jeździć z warsztatu na warsztat. Rzucasz pracę i krzyczysz pieprzyć system! I znowu nie czujesz, bo nie masz czasu zintegrować tego, co doświadczyłeś.

Chcę powiedzieć, że Was widzę. Że Wasza historia jest moją, przepływa przeze mnie, dotyka, zabiera. Spotykam osoby z wielką tęsknotą za dotykiem. Czułym, uważnym, kochającym, niczego nie chcącym w zamian. Z wielką tęsknotą za plemieniem, z jego siłą za plecami, mocą wspólnoty, przynależności, współodczuwania. Za byciem w radości dziecka i zachwytu nad światem,na głodzie akceptacji tego co jest, zamiast wiecznego spinania pośladów i kreowania się na kogoś zupełnie innego, za życiem bez lęku przed oceną i szyderą.
Spotykam wielką tęsknotę za mamą i tatą. Za ich miłością, której było za mało. Za tym, by nie bać się płakać, oddychać, mówić swoim głosem, pokazywać się prawdziwym. Tęsknotę za tym, by być zobaczonym. Ze wszystkim. I takim być ukochanym i utulonym.

Lekarstwem na zdefraudowaną przyjemność jest… przyjemność. Taka karmiąca i odżywcza. Aplikowana bez poczucia winy i wstydu. Wolna od przymusu. Przyjemność płynącą z potrzeby ciała i duszy. Taka, która akceptuje i ukochuje. Która nie zwraca uwagi na stan konta, tuszę i inne pierdoły. Przyjemność, która jest jak kroplówka dozująca poczucie szczęścia. 

Joga ąmiechu


Przytulaj się zatem, biegaj na boso, jedz palcami, tańcz w deszczu, śpiewaj na całe gardło, pływaj nago, płacz, gdy tego potrzebujesz, idź do lasu, gadaj ze zwierzętami, słuchaj drzew, jedź na wyprawę, nawet jeśli to będzie wyprawa po okolicy, zejdź z utartej ścieżki, zrób coś zupełnie inaczej, niż do tej pory, uśmiechnij się do kogoś w tramwaju, powiedz coś miłego kasjerce w supermarkecie, zrób coś zupełnie swojego, nowego, czego nigdy nie próbowałeś, zatrzymaj się i poczuj wiatr, spróbuj jak smakuje deszcz, napisz choć smsa do kogoś, powiedz, że kochasz i nie czekaj na odpowiedź, kochaj się powoli smakując zamiast biec… w końcu oddychaj… Uśmiechaj się i śmiej, tak często jak możesz. Zacznij od teraz.

Poczuj miłość do siebie. Poczuj miłość do tych, którzy przy tobie. Poczuj miłość do ziemi, którą jesteś, wody, która cię wypełnia, powietrza, które otula i ognia, który nie parzy tylko ogrzewa. Jesteś ważna. Jesteś ważny. Jesteś pełnią.

Social media & sharing icons powered by UltimatelySocial