Kiedyś usłyszałam, jak ktoś z rozczarowaniem powiedział o Akademii Przyjemności – że to wszystko i tak sprowadza się do seksu. Bałam się wtedy być postrzegana przez ten pryzmat i zaczęłam udowadniać sobie i innym, że tak nie jest. Że przyjemność jest egalitarna, wrodzona, że każdy jej potrzebuje, że przecież dzieci są świetnymi nauczycielami przyjemności i cały czas miałam na myśli takie zupełnie niewinne przyjemności jak smakowanie jedzenia, patrzenie na piękno, dotykanie różnych faktur…
Musiało upłynąć trochę czasu, bym przestała się wstydzić siebie jako seksualnej istoty. Musiałam też przejść swoją drogę uznania własnej historii, tych wszystkich bolesnych i rozkosznych doświadczeń, które zapisały się w moim ciele. I musiałam zrozumieć, że przyjemność jest seksualna, bo człowiek jest po prostu seksualną istotą. I jest nią od czasu narodzin aż do śmierci. Seksualną, czyli odczuwającą emocje, stany, uczucia, w tym także, a może przede wszystkim przyjemność.
Voca Ilnicka w swojej książce Uniesienie spódnicy: seksualne doświadczenia i kobieca moc napisała takie zdanie, które uderzyło mnie swoją prostotą i oczywistością, a o którym wielu ludzi w dzisiejszym zdegradowanym świecie woli nie wiedzieć. Życie zaczyna się od seksu. Bez seksu nie byłoby Ciebie ani mnie. Jeśli dotykasz, smakujesz, słyszysz, spoglądasz, czujesz zapachy, to tak naprawdę kochasz się z życiem. I o tym jest książka Voki. O kochaniu się z życiem bez winy i wstydu. O byciu seksualną istotą w pełnym wymiarze, nie tylko tym wyzierającym z mainstreamowego przekazu, z rozchylonymi ustami, gładką skórą i podniesionym biustem. Z całym jego bogactwem, pięknem, zapachem, wydzielinami ciała, pełnią.
Wstyd, który jest kolektywnym kobiecym doświadczeniem powrócił do mnie z rozdziałem o miesiączce. Obudził dawno zapomniane demony, rozprzestrzenił się po ciele. Z kolejnymi historiami kobiet w książce przypominałam sobie ten ból, który mi towarzyszył pierwszego razu i każdego kolejnego aż do urodzenia dzieci, ten lęk przed tym, że zemdleję na ulicy i wszyscy zobaczą, że krwawię. Powrócił także żelaziany zapach krwi, który wszędzie czułam w „tych” dniach i ta dziwna mieszanina dumy i wstydu, jakby to, że stawałam się kobietą i zaczynałam przynależeć do tego, jak mi się zdawało, prawdziwego seksualnego świata, gdzie można mieć seks, zajść w ciążę, urodzić dziecko było czymś, co trzeba ukryć, bo jest zbyt niebezpieczne. Wstyd bycia seksualną istotą. Wstyd, że mam pragnienia i potrzeby. Wstyd, że mogę chcieć czegoś innego, niż mój partner. Wstyd, że się uprawia seks i że się nie uprawia. Wstyd, by komuś powiedzieć, że się masturbuję, fantazjuję, że mam orgazmy lub ich nie mam, że lubię tak, a tak nie. Że w ogóle lubię. Wstyd, że chcę czegoś spróbować, bo lepiej, żebym nie wiedziała czym jest seks i była niewinna. Lepiej, żebym oddała swój seks mężczyźnie, który nauczy mnie i pokaże, co jest dobre, a co nie. Wstyd wypełniał właściwie całe moje życie. W jakiś pokrętny sposób to, że mam dzieci było wstydliwe, bo oznaczało przecież, że uprawiałam seks. Przynajmniej dwa razy.
Zasiadam w kobiecych kręgach i wiem, że wstyd nie jest jedynie moim przeżyciem. Ten lęk przed byciem ocenioną, zawstydzoną, wyszydzoną jest cały czas obecny niezależnie, czy masz 18, 40 czy 60 lat. Jest jak ogromna, czarna płachta, którą patriarchat narzuca, by trzymać kobiecą seksualność w ryzach. To potężne narzędzie kontroli. Niewiarygodnie skuteczne. W Uniesieniu spódnicy ten wstyd widać, jednak jest go o wiele mniej, niż np. w kobiecych kręgach i grupach dotyczących seksualności. I to jest wartość, której jeszcze nie było. Czytać opowieści kobiet, które są już po drugiej stronie. Seksualnie świadome, rozwinięte, rozkwitłe. Takie, które przeszły już tę drogę i o swojej seksualności, przyjemności, orgazmach, rodzeniu, fizjologii mówią tak, jak to w istocie jest, czyli czymś naturalnym, co jest częścią życia, istnienia, rozwoju, podróży.
Cała książka jest kręgową opowieścią. Gadający przedmiot przechodzi z rąk do rąk, to, co żywe wypływa na wierzch i kolejne kobiety wybrzmiewają swoją częścią historii. Nie ma tematu, który byłby za mocny, nie ma tabu. Krwawienia, samomiłość, orgazmy, porody i połogi. Cipki, piersi, wydzieliny, zapachy. Jest nasza, kobieca historia. Ta książka nie jest skończona, bo krąg się tak naprawdę nigdy nie kończy. Można go zamknąć, by go za chwilę otworzyć w innym miejscu spirali, bo kobieca seksualność jest nieskończona w swoim bogactwie.
Nie ma tu wiedzy ex cathedra, słownikowych pojęć, narzuconej wizji świata. Jest za to ciekawość. Ciekawość, która pyta, a jak Ty masz? A jak to jest u Ciebie? Ciekawość, przed którą chcesz się otworzyć, bo wiesz, że będziesz wysłuchana, że Twoja opowieść będzie dopełnieniem poprzedniej, a kolejna dopełni Twoją. Ciekawość, która jest życzliwa, akceptująca i …pojemna, taka, która ma miejsce na wszystko, która nie wystraszy się łóżkowych zabaw z cieknącym mlekiem z piersi, seksu podczas miesiączkowego krwawienia, lotosowego porodu.
To, do czego Cię zapraszam i do czego zachęca czytelnika autorka Uniesienia spódnicy, to edukacja. Ciągła, żmudna ale tak naprawdę bardzo przyjemna edukacja. To, że masz ciało zdolne do rozkoszy jest samo w sobie wystarczającym powodem by się dowiedzieć o nim jak najwięcej. Dowiadując się o nim, dowiesz się wielu rzeczy o sobie samej. I być może wyjdziesz ze swojego pudełka, z ram stereotypów i staniesz się trochę lub zupełnie inna, a może wcale nie, ale wtedy będziesz w nich siedzieć zupełnie świadomie, bo będzie to Twój wybór.
Wracając do historii z pierwszego akapitu, chciałabym napisać, że już się nie wstydzę, że po latach nauki, kręgów, warsztatów, mam to przepracowane. I często czuję, że tak jest. Gdy przychodzi taki moment, że te znajome emocje wracają, kurcząc ciało i zabierając oddech, staram się wracać do siebie znajdując oparcie w medytacji, dotyku i przyjemności, która sprawia, że ciało się rozluźnia i otwiera. Cieszę się, że powstają takie książki jak ta, że odradzają się rytuały pomagające symbolicznie przejść ważne progi związane z kobiecością, że kobiety zaczynają mówić własnym głosem, odbudowując zaginione siostrzeństwo.
Uniesienie spódnicy i obnażenie sromu jest rytualnym gestem mocy. Jest obecne zarówno w mitologii, jak i historii ludzkości, tej dawnej i tej całkiem niedawnej. Pisze o nim Catherine Blackledge w swojej książce, Wagina – sekretna historia kobiecej siły, Iwona Demko zrobiła dyplom na ASP o tym tytule. W świecie zdominowanym przez męską narrację jest łatwy do wyśmiania i wyszydzenia. Tymczasem ja mam takie doświadczenie za sobą. Uniosłam kiedyś swoją spódnicę odsłaniając łono. Stałyśmy tak w czwórkę, każda ze spódnicą w dłoni, a pięćdziesiąt innych kobiet na nas patrzyło w milczeniu. Było w tym geście tyle dumy, radości i mocy, a w patrzących tyle szacunku i respektu, że wracam do dej chwili czując, jakby ten gest cały czas mówił: To miejsce, z którego wyszedłeś. Szanuj je!
Uniesienie spódnicy: seksualne doświadczenia i kobieca moc / Voca Ilnicka. – Wrocław, 2020.
Przepiękne. Dziękuję ci Kasiu za tak szczere z serca podzielenie się sobą.
Może czas by kobiety uniosły spódnice i uzdrowiły świat, tak jak Uzume ukazując swoją wulwę, wywabiła swoim tańcem i śmiechem Amaterasu z ukrycia, a tym samym przywróciła światu pogrążonemu w ciemnościach światło, radość i nadzieję…
Czas unieść spódnice! Najwyższy czas to zrobić. Z mocą i miłością.