fbpx

Czas galopuje. To już nie jest bieg, tylko chaotyczny, drżący, paniczny galop. Jestem przekonana, że podobnie jak ja widzisz to za oknem. Dzień zamienia się z nocą, zmieniają się ludzie wokół Ciebie, zmienia się sytuacja w kraju i na świecie. Nikt nie wie, jakie będzie jutro. Nie ma czasu na sen, nie ma czasu na seks, nie ma czasu na życie.

Pochylasz głowę nad dziecięcym łóżeczkiem, by za chwilę ze zdziwieniem oglądać w holu buty w rozmiarze 43 Twojego małego dotąd synka. Stajesz przed lustrem i zaglądasz w oczy dojrzałej kobiety, która chwilę temu szła rankiem boso po chodniku po całonocnej beztroskiej zabawie. Wracasz szary i zmęczony do domu, choć wydaje się, że przed chwilą parzyłeś poranną kawę przed wyjściem do pracy. 

Świat gna na złamanie karku, nie czeka, aż będziesz gotowy do działania, nie pyta, czy już można, nie daje ci jeszcze pięciu minut w łóżku. On jest. A Ty patrzysz na niego jak byś spoglądał przez okno pędzącego pociągu i zamiast mijanego krajobrazu widział jedynie rozmazane plamy. 

Jeśli wystawisz głowę za okno poczujesz ten pęd, ten wiatr. Może Ci się spodobać. Możesz uznać go za szaloną zabawę i przyłączyć się do niego. Praca, praca, praca, używki, seks, rozrywka, praca, seks, szybko, adrenalina, praca… podkręcasz się jeszcze mocniej, by dotrzymać mu kroku. Wiuuu, to zajebiste! Jeszcze! Jeszcze! Czujesz, że żyjesz! Możesz się potknąć, możesz rozchorować, stracić głowę, lub miłość, ale dopóki stoisz na nogach mało Cię to obchodzi. Żyjesz chwilą, na całego i to się liczy! 

Jeśli Twoje okno w pociągu jest zamknięte też będziesz widzieć pęd i tak samo będziesz biegł, ale możesz mieć złudzenie spokoju. Miarowe stukane kół, włączone ogrzewanie, lekka senność. Dobrze Ci, ciepło, rozleniwiająco. Na przemian zasypiasz i budzisz się w trochę innym miejscu. Ale w końcu zaczyna się robić nieznośnie gorąco, czujesz pragnienie by wyjść, ale wiesz, że jak otworzysz okno, to za nim jest niebezpiecznie, zimno, przerażająco. Jest Ci niewygodnie, zbyt duszno, zbyt ciepło, może za tłoczno i smrodliwie w przedziale, ale masz świadomość, że na zewnątrz możesz się rozbić o stojące przy drodze słupy lub pociąg jadący z przeciwka. 

A może wysiadasz na każdej możliwej stacji nie czekając aż pociąg się zatrzyma. Przesiadasz się z jednego życia w drugie nigdzie nie znajdując sobie miejsca na dłużej. Nawet się rozpychasz i mościsz wygodnie, ale szybko coś Cię zaczyna uwierać, czyjeś kolano, czyjś zapach, namolne opowieści współpasażerów. Zaczynasz się dusić, czujesz lęk, chęć ucieczki, palącą potrzebę zmiany. Zmieniasz przedział, sprawdzasz korytarz, w końcu w desperacji znowu wysiadasz w biegu. Uf, po raz kolejny się udało. Na jak długo?

Jak wygląda Twoja podróż pociągiem życia?  Podobnie, czy zupełnie inaczej? 

Długo jechałam w pociągu z zamkniętymi szybami i już od długiego czasu wiedziałam, że potrzebuję wysiąść, ale ciągle nie mogłam, albo nie chciałam znaleźć drzwi. Byłam jak gotowana żaba. Rozleniwiona ciepełkiem, rozpuszczona lurowatą kawą z życiowego Warsu. Większość życia spędziłam w tym jednym przedziale. Widziałam przez okno inne pociągi i mijane stacje, ale żadna nie była idealna, żaden pociąg nie jechał w odpowiednim kierunku i żaden nie dawał gwarancji, że jest tym właściwym. No i rozpaczliwie wypatrywałam konduktora, który powie, że ta zmiana będzie dla mnie dobra i mnie jeszcze pogłaszcze po pleckach. A najlepiej, że podejmie tę decyzję za mnie.

I wyobraź sobie, że Konduktor przyszedł, tylko, że… pociąg wcale nie zwolnił. Wręcz przeciwnie. Włączył turbo doładowanie, zaczął sypać iskrami, przechylać się niebezpiecznie na zakrętach, a ja siedząc w swoim przedziale zaczęłam coraz mniej widzieć za oknem. Jednak sama Jego obecność coś zmieniła. Poczułam, że ufam. Ufam sobie. I że to ostatni moment by wysiąść, zanim mój pociąg zacznie szorować brzuchem po ziemi, jak w kreskówce z Bolkiem i Lolkiem. 

Po 24 latach pracy w miejscu, które kiedyś bardzo kochałam i było dużą częścią mojego życia, zdecydowałam się odejść i zacząć robić coś zupełnie innego.  Cały czas zastanawiam się, czy to najgłupsza, najbardziej szalona, czy najlepsza rzecz, jaką przyszło mi zrobić w tym dziwnym czasie. Ataki paniki zelżały. Zrezygnowałam z ciepłej wypłaty co miesiąc na konto, bezpiecznego zaplecza w postaci socjalu, fajnej załogi i nagrody jubileuszowej. Zrezygnowałam z poczucia bezpieczeństwa i paradoksalnie czuję, że jestem totalnie zaopiekowana w tym nowym życiu. 

Jeszcze przez chwilę pojadę z jedną nogą w środku, by podokańczać wszystkie sprawy, nauczyć tych, co przyjdą tego, co wiem, ale moja energia jest już w zupełnie innym miejscu. Ostatnie dwa lata to dla mojego organizmu jazda bez trzymanki. Dwie prace, dwie szkoły, warsztaty, kursy, kręgi spotkania i tak mało miejsca na Ciszę. A to ona jest tym, co woła do mnie najgłośniej.

Nadchodząca zima to dla mnie czas ciszy. Zawinięcia się w kokon, przetransformowania tego, co domaga się wyjścia. Czas jednocześnie sprzyja i nie sprzyja temu przedsięwzięciu, więc tym bardziej muszę, chcę zadbać o ten swój kawałek teraz.

Jeśli czujesz, że jedziesz nie w tym pociągu, co trzeba, w innym kierunku, niż chcesz, z ludźmi, którzy ciągną Cię w dół, męczą swoimi opowieściami o nich samych znajdź swojego Konduktora. On, gdy zaczynasz oszukiwać samego siebie czasem mówi sprawdzam, ale jeśli stajesz w prawdzie ma dla Ciebie niezwykłe dary. Dar zaufania, odwagi i miłości. Szukaj Go w ciszy i nie bój się zmienić pociągu.   

Social media & sharing icons powered by UltimatelySocial